Prezentowana poniżej ocena rundy jesiennej w wykonaniu zawodników naszego Klubu jest moją własną oceną, dokonaną na podstawie osobistych refleksji po obejrzeniu wszystkich spotkań w wykonaniu zespołu w rundzie jesiennej. Poglądów niżej wyrażonych nie należy utożsamiać z oficjalną oceną zespołu, do której upoważniony jest Zarząd Klubu.
WARMIA do sezonu 2010/2011 przystępowała z nowym trenerem – Marcinem Strzelińskim, który objął zespół nie posiadając wcześniejszych doświadczeń trenerskich oraz bez filarów zespołu z poprzedniego sezonu: bramkarza Krzysztofa Gieniusza, obrońcy, będącego „opoką” grajewskiej defensywy Łukasza Piłatowskiego, dotychczasowego grającego trenera, napastnika i dobrego ducha zespołu Piotra Pawluczuka. Biorąc pod uwagę straty kadrowe, do których trzeba również doliczyć Daniela Tuzinowskiego, który dołączył do zespołu po kilku kolejkach po rocznej przerwie oraz świetnie spisującego się w ubiegłym sezonie Pawła Górskiego nasza drużyna osiągnęła godny i zadowalający wynik.
Po sromotnej porażce w pierwszej kolejce 0:4 w Elblągu wydawało się, że nasz zespół „popłynie”. A jednak młoda drużyna, w której podstawowymi zawodnikami w rundzie jesiennej byli 18 – letni Matysiewicz i 17-letni Krukowski potrafiła się odrodzić i zdobyć kilka wartościowych rezultatów, z których zwycięstwa w Zambrowie, Szczuczynie oraz u siebie z CZARNYMI Olecko należy ocenić jako sukcesy naszego zespołu. Kilka kolejek przed końcem rundy WARMIA zajmowała drugą lokatę w tabeli i miała realny kontakt z liderem. Niestety, po dobrych meczach przychodziły słabe, potwierdzające kłopoty z utrzymaniem formy młodego zespołu. Kryzys przyszedł w meczu pucharowym w Augustowie, po którym zespół w ostatnich pięciu meczach sezonu osiągnął 2 remisy i przegrał aż trzy mecze. Dorobek punktowy z początku sezonu pozwolił na osiągniecie VI pozycji w tabeli, lecz bardzo wyrównana stawka zespołów sprawia, że WARMIA ma blisko do czołówki, ale… do strefy spadkowej również.
Sytuacja finansowa Klubu nie pozwala na utrzymywanie większej ilości piłkarzy. Klub bazuje na swoich wychowankach, z których na pewno nie wszyscy trenujący na co dzień są już gotowi podołać trudom występów na satysfakcjonującym poziomie w III lidze. W przypadku pojawiających się kontuzji, czy też absencji z powodu kar za kartki trener ma duże kłopoty z zestawieniem silnej jedenastki. Z konieczności i braków kadrowych tacy zawodnicy jak Marcin Arciszewski i Kamil Randzio grali praktycznie całą rundę na innych pozycjach, niż ich nominalne. W tych trudnych warunkach nasi piłkarze dawali sobie radę i na pewno nie przynieśli wstydu kibicom, miastu i Klubowi. Apetyt rósł w miarę jedzenia i szczególnie po zwycięstwie nad OLIMPIĄ w Zambrowie dla wielu sympatyków Klubu wydawało się, że oto mamy najlepszy zespół w lidze. Daleka jeszcze do tego droga, lecz nasi piłkarze pokazali w wielu meczach swoją waleczność, ambicję i niemałe umiejętności. Kluczowym problemem, który nękał naszą drużynę była w zgodnej opinii obserwatorów fatalna skuteczność napastników
DEFENSYWA.
Aż 24 stracone bramki wystawiają naszej defensywie naganną ocenę. Tylko trzy zespoły z końca tabeli straciły więcej bramek… Wiele goli traciliśmy przez fatalne błędy indywidualne naszych obrońców. Na plus naszym defensorom trzeba zapisać fakt, że byli bardziej skuteczni od naszych napastników. Owszem, tracili sporo bramek ale przynajmniej potrafili też je strzelać: Arciszewski – 2, Kowalko – 2, Kesler, Makowski po 1. Warto tu podkreślić, że znakomitą rundę miał bramkarz Piotr Czapliński. Z wyjątkiem bramki puszczonej w meczu z Lubawą Piotr właściwie nie popełnił błędu w wielu sytuacjach ratując nasz zespół przed utratą bramek. W meczu w Braniewie Piotra zastąpił Paweł Tarnacki i spisał się co najmniej przyzwoicie. Świetnie do zespołu wprowadził się Maciej Kesler, który grając ofensywnie na prawej stronie zyskał wielkie uznanie u kibiców. Jego kontuzja w końcówce rundy i związana z tym absencja jeszcze bardziej osłabiła naszą obronę. Marcin Arciszewski, który po odejściu Piłatowskiego zastąpił go na środku obrony strzelał bramki, był ważnym ogniwem zespołu, dobrym duchem i prawdziwym wojownikiem, lecz popełniał też sporo błędów na pozycji, na której dotąd nie grał. Pomimo dwóch zdobytych bramek dużo więcej należy oczekiwać od Konrada Kowalko, który nie miał udanej rundy. Przydarzało mu się zbyt wiele momentów dekoncentracji. Pozytywnie grał Kamil Makowski, który jednak od października rozpoczął studia w Warszawie i odszedł z zespołu, powracając z konieczności (absencja za kartki Domurata i Randzio) na ostatni mecz w Dąbrowie Białostockiej. Sporo dobrych występów (zwłaszcza mecz w Szczuczynie z WISSĄ) miał też Kamil Randzio, który po odejściu Makowskiego zaczął grywać na lewej stronie obrony. W końcówce rundy na boisku w bloku obronnym pojawiał się 17-letni Łukasz Domurat.
ROZGRYWAJĄCY.
Dobra runda Maksyma Mirvy, który w wielu meczach grał na wysokim poziomie. Jego ocenę obniża aż 8 otrzymanych żółtych kartek, z których wiele było konsekwencją dyskusji z sędziami. Trudno wyobrazić sobie linię pomocy naszego zespołu bez Pawła Matysiewicza. Ten 18-letni dopiero zawodnik rozwija się imponująco i w wielu meczach był jednym z najlepszych zawodników naszej drużyny. Na pewno słabszą rundę jako zawodnik miał Marcin Strzeliński. Ani jednej zdobytej bramki – takiego bilansu w okresie gry w naszym Klubie ten piłkarz chyba jeszcze nie miał. Z całą pewnością miało na to wpływ łączenie prowadzenia zespołu z grą i jestem przekonany, że po rundzie która była dla niego swoistym wejściem w pełnienie funkcji trenera już w rundzie wiosennej będzie Marcinowi zdecydowanie łatwiej. Jego profesjonalizm, ambicja i pozytywny przekaz, który kieruje do zawodników są imponujące.
Znakomicie powrócił do zespołu Daniel Tuzinowski. Po rocznej przerwie spowodowanej zerwaniem więzadeł i długą rehabilitacją ten zawodnik zdobył trzy gole – więcej niż we wszystkich poprzednich występach w zespole! Po kontuzji odniesionej już w drugiej kolejce wypadł z zespołu Tomasz Górski, który rundę rozpoczął jako zawodnik podstawowej jedenastki. Bardzo brakowało w pomocy błyskotliwego Pawła Górskiego, który w pojedynkę był czasem w stanie rozstrzygnąć mecz. Paweł w końcówce rundy jesiennej pojawił się nawet na boisku, lecz na dobre pojawi się dopiero w rundzie wiosennej. Sporadycznie na boisku pojawiali się też Damian Kadyszewski, Kamil Kozak i Paweł Kowalski. Trudno ich jednak oceniać po raczej symbolicznych występach.
NAPASTNICY.
Z czterech napastników – Milczarek, Kozikowski, Wójcik i Krukowski do bramki trafiło jedynie dwóch. Milczarek zdobył 4 bramki, lecz aż trzy z rzutów karnych. Kozikowski dwie – obie w meczu z VĘGORIĄ. Siła ataku drużyny równała się zero. Sam Mariusz Milczarek wykorzystując połowę swoich sytuacji do zdobycia bramek mógł być królem strzelców naszej ligi… Pomimo fatalnej skuteczności Mariusza trudno oceniać negatywnie. Na boisku walczy, jest bardzo ambitny, wypracowuje sobie i kolegom sytuacje. Brakuje tylko kropki nad i. Odpowiedniej decyzji w odpowiednim momencie.
Krzysztof Krukowski ma dopiero 17-lat. Zdobywa doświadczenie i także ma duży problem ze zdobywaniem bramek. Stara się, walczy i często błyskotliwą akcją jest w stanie pomóc drużynie. Fatalną rundę miał Wójcik. Napastnik, który dwa sezony temu był królem strzelców IV ligi nie był w stanie zdobyć żadnej bramki. Swoją nieskutecznością na dodatek zraził do siebie kibiców, którzy na pewno nie pomagali mu w odblokowaniu się. Łukasz zagrał naprawdę bardzo dobry mecz w Zambrowie, gdzie biegał za dwóch, walczył, starał się. Jednak to był jego jedyny zdecydowanie pozytywny występ. Pozostałe były albo bezbarwne albo po prostu słabe.
Osobnym rozdziałem jest Rafał Kozikowski. Zdobył dwie bramki w meczu z VĘGORIĄ i… to właściwie wszystko. Grał z konieczności, bo kadra była wąska. W wielu meczach był najsłabszym zawodnikiem na boisku. O jego przyszłości w naszym Klubie wkrótce zadecyduje Zarząd. Przerażające jest to, że ten zawodnik wydaje się, że lepiej grał będąc trampkarzem. Przerażające jest też to, że to on sam ponosi odpowiedzialność za taki stan.